Jednorazówka-Dzień Kobiet :))

Wszystkim kobietkom, jak również i sobie, życzę samych radości, uśmiechu na twarzy i dużo, dużo miłości:):***
A teraz zapraszam na okazjonalną jednorazówkę:) Mam nadzieję, że się spodoba:)))
***********************************************
Nazywam się Alexandra Martinez, po prostu Alex. Moje korzenie są nieźle poplątane... Dziadek od strony taty był meksykaninem, babcia pochodziła z Nowego Yorku i tam też urodził się mój tata Mark. Mama-Anna pochodziła z Polski chociaż jej mama z kolei była włoszką. Także jak widzicie rodzinkę miałam ładnie rozwianą po świecie. Polskiego, hiszpańskiego i włoskiego uczyłam się od dziecka. Rodzice uważali, że powinnam znać swoje korzenie. Urodziłam się i wychowywałam w USA, właśnie w NY.  I tutaj też poznałam swojego ukochanego przyjaciela Jamesa Maslow'a. Od dziecka byliśmy nierozłączni, mimo tego, że był dwa lata starszy ode mnie. Kiedy ja miałam 18 lat, a Jamie 20 moi rodzice wyprowadzili się do Polski, aby zająć się domem po śmierci moich dziadków. Wtedy też brunet dostał rolę w serialu i musiał wyjechać do Los Angeles. Myślałam, że będę musiała go porzegnać, jednak wtedy zaproponował, abym wyjechała z nim...oczywiście się zgodziłam. W LA poznałam resztę chłopaków: Logana, Kendalla, Carlosa...i oczywiście od razu się z nimi zaprzyjaźniłam. Zamieszkaliśmy razem...chłopcy codziennie jeździli na plan, lub nagrywali kolejne piosenki, a ja można by rzec, opiekowałam się nimi.
James zawsze był blisko mnie, wiedziałam, że mogę mu powiedzieć o wszystkim i oczywiście na odwrót. Nawet kiedy jego kariera zaczęła się rozkręcać ja wiedziałam, że jestem zawsze ważna dla niego. Z czasem zaczęło mi przechodzić przez myśl, że z żadnym innym mężczyzną nie byłabym tak szczęśliwa. Jednak szybko tłumiłam w sobie takie rozmyślania. Nie mogłam się w nim zakochiwać...był moim przyjacielem. Gdybym pozwoliła moim uczuciom pójść wolno, nasza przyjaźń legła by w gruzach.
*******
Właśnie siedzę w ulubionym fotelu mojego dziadka, w przytulnym mieszkanku w centrum Warszawy. Standardowo pogrążam się w rozmyślaniach. Dziś dzień kobiet i zarazem moje 21 urodziny...pierwsze święto w samotności. Zapytacie dlaczego? Powiem Wam...przez moją własną głupotę! Dwa lata po mojej wyprowadzce do LA rodzice zginęli w wypadku samochodowym...Ta wiadomość, była końcem mojego świata. Zostałam sama, nie miałam żadnej bliskiej rodziny. Co prawda były jakieś tam ciotki, ale każda w innym kraju. W tych chwilach podporą byli dla mnie chłopcy, Monic (dziewczyna Logana) i Melody(dziewczyna Kednalla). Razem ze mną przyjechali do Polski, pomogli w zorganizowaniu pogrzebu, a później opiekowali się mną przez kilka tygodni. W końcu jednak musieli wracać, bo przecież mieli swoje obowiązki i rodziny. Obiecałam, że spędzę jeszcze trochę czasu w Polsce, zajmę się sprzedażą domu i wrócę do nich, do LA. Oczywiście Jamie musiał zostać ze mną, bo jak to on określił "Nie mógłbym zostawić mojej księżniczki". I właśnie wtedy znów zaczynały we mnie odżywać uczucia z LA. I wtedy wiedziałam już na 100%...ja go pokochałam. Każdej nocy płakałam w poduszkę, bo nie mogłam znieść myśli, że mój ukochany brunet nigdy nie pokocha mnie tą samą miłością.
James spędził ze mną jeszcze dwa tygodnie i też musiał wracać do Kalifornii. Oczywiście to były cudowne dwa tygodnie. Kiedy żegnaliśmy się na Warszawskim lotnisku, stało się coś, co spieprzyłam na swoją własną odpowiedzialność.
**
-Mam nadzieję, że dasz sobie radę beze mnie księżniczko?-zaśmiał się brunet kiedy staliśmy przed budynkiem lotniska
-Oczywiście...przecież będę tu jeszcze tylko przez kilkanaście dni.-odpowiedziałam z uśmiechem.
-No mam nadzieję...wracaj do nas szybko bo będziemy tęsknić-uśmiechnął się szeroko.- Ja najbardziej-dodał ciszej, ale ja i tak słyszałam.
-Uważaj na siebie Jamie i daj znać jak dolecisz-Powiedziałam i uścisnęłam przyjaciela.
-Na pewno zadzwonię księżniczko-powiedział i wtedy niespodziewanie mnie pocałował. Odwzajemniłam  delikatny pocałunek, jednak momentalnie w moich oczach pojawiły się łzy
-Jamie...ja...-chciałam coś powiedzieć, jednak chłopak mi przerwał
-Kocham Cię moja mała księżniczko-wyszeptał mi do ucha, a ja zalałam się łzami.
-James...- wyszeptałam do jego ust i...uciekłam. Po prostu wsiadłam do samochodu i odjechałam. Spojrzałam jeszcze we wsteczne lusterko...stał tam kompletnie osłupiały...co ja najlepszego zrobiłam?!!!
Powiedział, że mnie kocha, a ja tak po prostu go zostawiłam. Wieczorem dostałam sms'a od "przyjaciela"

"Jestem na miejscu księżniczko, przepraszam za to na lotnisku...nie powinienem. Odezwij się do mnie. Błagam...Twój Jamie:*"

A ja nic...nie odpisałam ani wtedy, ani przez następne miesiące, kiedy pisał i dzwonił prawie co dzień. Chłopcy i dziewczyny też próbowali się ze mną skontaktować, a ja tak po prostu to olałam. Całkowicie zerwałam kontakt z tamtym życiem. Mimo, że wiele razy dzwonili, pisali, że tęsknią, że się martwią, żebym wróciła...
Skutecznie olewałam wiadomości i wszelkie próby skontaktowania się ze mną. Sprzedałam dom po dziadkach, a za te pieniądze kupiłam sobie ładne mieszkanko w centrum.
Jutro minie dokładnie rok od tego wydarzenia. Od kilku tygodni James i reszta zaprzestali jakichkolwiek prób kontaktu ze mną. A ja siedzę załamana w fotelu z kubkiem kawy w ręce i leniwie wpatruję się w bliżej nieokreślony punkt na ścianie. W tle leci moja ukochana piosenka...wsłuchuję się w ten aksamitny głos, który kocham od tak dawna. I myślę jaką jestem idiotką. Spieprzyłam sobie życie na własne życzenie. Dziwne, że dopiero po roku dotarło do mnie co ja najlepszego zrobiłam...odrzuciłam najwspanialszych przyjaciół i faceta, którego kocham. Mimowolnie w moich oczach pojawiły się łzy.
Z rozmyślań wyrwał mnie dźwięk dzwonka do drzwi. Niechętnie podniosłam się z fotela i ruszyłam w stronę drzwi. Uchyliłam je a do środka "wszedł" ogromy bukiet czerwonych róż.
-Wszystkiego najlepszego księżniczko-powiedział ktoś po angielsku...ten głos poznałabym wszędzie. Chłopak opuścił róże i ujrzałam mojego kochanego bruneta z szerokim uśmiechem.- Chyba nie myślałaś, że mógłbym zapomnieć-dodał
-Jamie-szepnęłam, a łzy zaczęły spływać po moich policzkach. Chłopak od razu mnie do siebie mocno przytulił.
-Powiedziałem to rok temu i powtórzę jeszcze raz...-wziął głęboki wdech i spojrzał w moje zapłakane oczy.-Kocham Cię moja mała księżniczko...zawsze Cię kochałem i zawsze będę-powiedział i znów mnie pocałował.
-Ja też Cię kocham Jamie-odpowiedziałam kiedy się od siebie oderwaliśmy. Brunet tylko uśmiechnął się jeszcze szerzej, wziął mnie na ręce i zaczął kręcić wokół własnej osi.
-Rok czekałem, żeby to usłyszeć-powiedział i ponownie mnie pocałował....
Teraz wreszcie czułam się szczęśliwa!!!!
THE END

*******************************************
Mam nadzieję, że przypadła Wam do gustu:) Mnie się nawet podoba:) Przepraszam za wszelkie błędy i zapraszam do komentowania:****

2 komentarze:

  1. Boskie, prześliczna jednorazówka. Zdecydowanie jedna z lepszych jakie czytałam.

    OdpowiedzUsuń